email: biuro@fzz.org.pl
tel: (+48) (22) 628 73 75
Logo Forum Zwiazkow Zawodowych

Forum Związków Zawodowych

Apel

24-04-2016, 22:41
Miałem pisać na zupełnie inny temat. Natomiast, wokół dzieje się tyle ważnych i ciekawych rzeczy, że aż trudno powstrzymać się od komentarza. Tym samym temat, o którym chciałem pisać, musi jeszcze poczekać. Na początek małe zastrzeżenie. Pamiętajmy, że jestem związkowcem, więc piszę ten tekst z punktu widzenia pracownika i przedstawiciela pracowników.  Jest takie stare, chińskie przekleństwo: „obyś żył w ciekawych czasach”. I takiego czasu chyba właśnie doświadczamy. 

Czytając przekazy medialne dotyczące zatrudnienia, rozwoju biznesu i ogólnie sytuacji na rynku pracy zauważamy, że nagle pracodawcy z przerażeniem odkryli: w Polsce nie ma pracowników.  Istna tragedia. Czyli? Znikło nam kilkaset tysięcy, lub kilka milionów obywateli?? Pracodawcy podnoszą larum, że nie ma pracowników, ale .............. oni już widzą światełko w tunelu. Już się zaczęła kampania, już uruchomiono całą machinę lobbystyczno - propagandową. Już usłużni dziennikarze preparują właściwe materiały prasowe, eksperci ekonomiczni też zostali uruchomieni, czyli w naszym przypadku - normalka!

Co jest tym światełkiem w tunelu?? Ukraińcy. To tu pracodawcy widzą nadzieję na dalsze robienie biznesów. Rząd oczywiście już uległ tym argumentom i podejmuje wszelkie działania, aby zatrudnianie pracowników z Ukrainy ułatwić. No cóż, może warto się przez chwilę zatrzymać nad stwierdzeniem, że „nie ma pracowników w Polsce”. Jak to nie ma? Wymarli? Otóż nie, w Polsce jest jeszcze wielu pracowników, wielu również chętnie wróciłoby z przymusowej emigracji. Jest jeden warunek i jeden problem, którego pracodawcy w Polsce starają się uparcie nie dostrzegać. Pracownicy nie chcą pracować za pensje, które oferuje się im w naszym pięknym kraju. Pracownicy nie chcą pracować w firmach, gdzie traktowani są jak „środki produkcji”, na równi z wiertarką, młotkiem, śrubokrętem. 

Wielu z nas, związkowców mówiło sobie - „skończy się bezrobocie, to pracodawcy będą musieli podnosić pensje”. Otóż nie, Panowie i Panie związkowcy. Tak to nie zadziała. Tak długo, jak to my, którzy reprezentujemy pracowników, nie będziemy potrafili skutecznie upomnieć się o prawa pracowników, w tym o wynagrodzenia, to nie mamy co liczyć, że którykolwiek pracodawca stwierdzi - „tak, płacę swoim pracownikom za mało, czas z tym skończyć”. Nie ma tak dobrze. Żaden pracodawca nie zrezygnuje z możliwości osiągania większych zysków, niezależnie, czy to kosztem pracowników, czy też używając modnej ostatnio „optymalizacji podatkowej”, lub innej mniej lub bardziej legalnej metody. Dlatego nie sądzę, aby związki zawodowe mogły pozwolić sobie na bierne przyglądanie się sprawie zatrudniania w Polsce pracowników spoza UE, niezależnie czy z Ukrainy, czy z innych państw. Jest jeszcze inna ważna sprawa. Pamiętajmy, że specyfiką Polski jest to, że gros pracodawców to korporacje międzynarodowe. Te korporacje naprawdę maja głęboko gdzieś, na jakim poziomie żyją ich pracownicy. Zainteresowani są po prostu jak największymi zyskami. 

Większość z tego rodzaju firm traktuje nasz kraj, jak kolonie. Pracownikom płacimy tyle, ile musimy. Zauważmy, że to właśnie tego rodzaju firmy dyktują wysokość wynagrodzeń w Polsce. Nie wiem, czy nie można by uznać tego wręcz za zmowę. Wielokrotnie, prowadząc negocjacje płacowe, słyszymy - zarobki w naszej firmie mieszczą się w medianie (lub średniej, ale w medianie brzmi zdecydowanie poważniej i bardziej profesjonalnie), wynagrodzeń innych firm z tej branży. Albo - płacimy naszym pracownikom tyle, ile płacą inne firmy.  Wkurzony jestem biernością rządzących naszym krajem, niezależnie od opcji politycznej. Na tą uległość w stosunku do dużych korporacji. Mam wrażenie, że priorytetem dla każdego rządu jest tylko i wyłącznie tworzenie sprzyjającej koniunktury dla dużych firm zainteresowanych lokowaniem swoich montowni w Polsce. 

Niedawno odtrąbiony nowy sukces rządu. Otóż, udało nam się namówić, ściągnąć do Polski nowego inwestora. Mercedes wybuduje fabrykę silników w naszym kraju. Super wiadomość, następny wielki sukces rządu. Mam tylko kilka pytań. Mercedes zbuduje fabrykę, montownie, czy może zakład usługowy? Mówi się, że powstanie kilkaset miejsc pracy. Czy Mercedes tez będzie pracownikom płacił „tyle ile musi?” Rząd się chwali, że Mercedes zainwestuje 500 mln euro. A jaka będzie wysokość zwolnień podatkowych i innej pomocy publicznej dla tej firmy? Czy nie okaże się, że to my fundujemy Mercedesowi nowy zakład ze świetnymi perspektywami na super interes? 

Planowana przez Daimler AG budowa nowej fabryki silników w Polsce świadczy o dobrej kondycji naszej gospodarki. Jesteśmy otwarci na międzynarodowe inwestycje i będziemy konsekwentnie realizować nasz plan zrównoważonego rozwoju w taki sposób, aby być krajem atrakcyjnym dla kolejnych inwestycji. Mercedes-Benz chce produkować w Jaworze nowoczesne silniki wysokoprężne i benzynowe. Mam nadzieję, że nowy zakład będzie katalizatorem dla kolejnych projektów wykorzystujących zaawansowane technologicznie produkty i sprawi, że polska gospodarka będzie bardziej innowacyjna i konkurencyjna. Ta inwestycja wzmacnia polsko-niemiecką współpracę i ma symboliczne znaczenie w kontekście zbliżającej się 25. rocznicy Traktatu o dobrym sąsiedztwie między naszymi krajami z 17 czerwca 1991 roku — powiedział Mateusz Morawiecki, wicepremier i minister rozwoju RP cytowany w komunikacie prasowym Daimlera.” 

Tu zajechało mi już „Trybuną Ludu”. Choć z kilkoma stwierdzeniami tej wypowiedzi muszę się zgodzić. Tak, jesteśmy krajem atrakcyjnym dla inwestorów. Ale niestety tylko z powodu dobrze wykwalifikowanych i co dla tych pracodawców najistotniejsze, tanich pracowników, oraz ogromną pomocą publiczną, które te firmy otrzymują. Pozwala to generować dla firm kolosalne oszczędności. Poza wynagrodzeniami jest jeszcze jedna mało zauważana różnica w stosunku do większości krajów UE. Polski pracownik spędza w pracy około 1920 godzin rocznie. W ciągu tego roku natomiast pracownik w Austrii przepracuje 1623 godziny, Belg 1570 godzin, Francuz 1490 a Niemiec 1388 godzin. Pamiętajmy też, że polski pracownik otrzyma czterokrotnie mniejszą pensje niż pracownicy z większości krajów UE. 

Między bajki włóżmy też twierdzenia o rzekomo niższej wydajności Polskich pracowników. Mam nadzieję, że już nikt nie daje się nabierać na te bzdury. Tak więc, czytając o następnym sukcesie rządu w dziedzinie inwestowania zagranicznych koncernów w Polsce, zawsze zaczynam się zastanawiać - ile to będzie nas kosztować tym razem? Niedawno przemknął mało zauważony raport o dość wymownym tytule - „Ukryte Zyski – rola Unii Europejskiej we wspieraniu niesprawiedliwego światowego systemu podatkowego”. Szkoda, że raport ten pozostał w zasadzie niezauważony, bo znajduje się tam wiele ciekawych informacji, ale napiszę tylko o jednej.  Zgodnie z tym raportem, we Francji parlamentarna komisja ds. księgowych wyjawiła, że duże przedsiębiorstwa płacą średnio 8% podatków, podczas gdy małe płacą 33%. Zapewniam, że w Polsce te proporcje wyglądają zdecydowanie gorzej. Zasadne staje się tu pytanie, dlaczego duże, międzynarodowe korporacje, mogą płacić w miejscu swojej działalności niższe podatki, lub nawet całkowicie ich unikać? Dlaczego Polskie firmy nie mogą korzystać z pomocy państwa i różnego rodzaju ulg? Jakiś czas temu, miałem okazję uczestniczyć w posiedzeniu Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego poświęconemu rozdysponowaniu pieniędzy z programów pomocowych UE przeznaczonych na wsparcie przedsiębiorstw w zakresie badań i rozwoju. Ciekawe jest, jakie zostały przyjęte kryteria dla firm, którym taka pomoc miała by zostać udzielona. 

Otóż, ustalono, że pomoc ta skierowana będzie głownie do firm z branż najbardziej znaczących dla regionu. Taką branżą jest na Dolnym śląsku branża motoryzacyjna. Tylko mały drobiazg. Jakie firmy z branży motoryzacyjnej działają na Dolnym Śląsku? 
Otóż jest to:

6 firm Niemieckich
6 firm Japońskich
3 firmy z USA
2 firmy ze Szwecji
Po 1 firmie z Francji i Wielkiej Brytanii.

To tak w zasadzie, pomoc z UE dla Polski wydajemy dla kogo? Czy widział ktoś Polską firmę z tej branży na Dolnym Śląsku??? 

No i na zakończenie „gorący kartofel”, czyli CETA. Głośno ostatnio o tej umowie, a w zasadzie gdy kogokolwiek zapytać o szczegóły to cisza. Dla mnie znamienne jest jedno. Umowa ta negocjowana jest w tajemnicy przed obywatelami. 

Z przecieków wygląda to jeszcze gorzej, ale na skandal już zakrawa fakt, że w Polskim tłumaczeniu pojawiły się zapisy zupełnie przeciwne niż w oryginalnym tekście.  Przykład? Tłumaczenie na język polski umowy CETA między Unią Europejską i Kanadą zawiera szokujący błąd! Chodzi o część umowy dotyczącą biotechnologii, czyli między innymi GMO. Polskie tłumaczenie umowy mówi o tym, że handel międzynarodowy nie powinien ograniczać regulacji w tej dziedzinie (np. zakazu uprawy lub sprzedaży żywności GMO). Natomiast oryginalny tekst umowy znaczy coś dokładnie odwrotnego: regulacje nie powinny ograniczać handlu! Po angielsku przyznaje się, że europejskie normy bezpieczeństwa żywności będą osłabiane. W polskim tłumaczeniu zapewnia się, że nie. Czy nie ma tam innych przekłamań? Nie wiem, przecież nikt nie raczył obywateli o treści umowy informować, albo wręcz zapytać co o niej sądzą. 

I na tym chciałbym dziś zakończyć.

Chciałem napisać pozytywny i optymistyczny artykuł, ale wyszło jak zawsze. Obiecuję, szukam pozytywnych wieści i tematów, może następnym razem.